„Drelich. Nim braknie tchu”

 


Zdecydowanie najtrudniej recenzuje się dobre książki. No ale zacznijmy od początku. „Drelich. Nim braknie tchu” to druga część przygód tytułowego Drelicha autorstwa Jakuba Ćwieka, która ukazała się nakładem Pulpbooks media końcem marca. Znajdziecie tu 416 stron pełnych akcji, niepokoju i rodzinnej atmosfery gdzie mimo problemów czy niedomówień każdy może liczyć na siebie nawzajem niezależnie od okoliczności.

Jak tylko skończyłam lekturę pierwszej części z niecierpliwością czekałam na jej kontynuację i w końcu po dwóch długich latach doczekałam się, a moje oczekiwania zostały spełnione. Tak jak niezbyt przepadam za powieściami sensacyjnymi to spod pióra Ćwieka biorę wszystko i bawiłam się świetnie.

Jeśli to Wasze pierwsze spotkanie z Drelichem to myślę, że bez problemu możecie czytać ten tom bez znajomości pierwszego gdyż jest to oddzielna historia, ale dla różnych szczegółów  i smaczków warto jednak najpierw zapoznać się z pierwszym tomem.

Drelich decyduje się przejść na emeryturę i zakończyć swoją karierę na najbliższym planowanym skoku. Jednak życie pisze inne scenariusze i nasz bohater nie nacieszył się długo spokojem gdyż przyjdzie mu stawić czoła niebezpiecznej sekcie, która zainteresowała się jego nastoletnią córką bawiącą u dziadka na wakacjach.

Każdy szczegół jest tu dokładnie przemyślany i bezbłędnie poprowadzony. Jeśli czytaliście pierwszą część to wiecie, że nasz główny bohater zawsze ma przemyślany plan i kilka opcji zapasowych co możemy zobaczyć już podczas skoku.

A jeśli już mówimy o bohaterze to przejdźmy do kreacji postaci. Każdy pojawiający się bohater ma bardzo wyraźnie zarysowany charakter i motywacje, które nim kierują. Nie ma tu postaci, która byłaby na doczepkę czy bez znaczenia, nawet jeśli ktoś wydaje się bardzo poboczną postacią to również za jej pomocą autor pokazuje nam pewną historię.

Wydarzenia rozgrywające się w książce bardzo dokładnie pokazują w jaki sposób działają sekty i jakie stanowią niebezpieczeństwo. Temat sekt miałam poruszony przez Katechetkę w Technikum i muszę powiedzieć, że gdy czytałam Drelicha i ponownie poznawałam te schematy i sposoby perswazji to przypominała mi się ta właśnie lekcja i aż miałam ciarki.

Wydaje się, że sekta to coś na kształt mafii ale to coś dużo więcej i warto mieć tego świadomość, a research jaki autor wykonał w tej kwestii zasługuje na owacje i mam nadzieję, że również podniesie świadomość czytelników na takie zagrożenia.

Przechodząc już do przyjemniejszych tematów nie można nie wspomnieć o wątkach obyczajowych, które tak naprawdę są podwaliną tej powieści. Uwielbiam relację Marka z dziećmi czy z byłą żoną gdyż jest ona tak rzadko spotykana przynajmniej w moim otoczeniu i to jest niesamowicie przyjemne, że jednak gdy tylko się chce to można stworzyć silną rodzinę mimo różnych skaz czy problemów, z którymi się borykamy.

Jeśli zaś chodzi o to po co wszyscy się tu zebraliśmy czyli o warstwę sensacyjną to cóż mogę powiedzieć, śledziłam skoki a także prowadzone do nich przygotowania z zapartym tchem i wprost nie mogłam się oderwać. Świetny rytm, wszystko dopracowane w najmniejszych detalach, walki konsultowane z niezastąpionym lobo, a przede wszystkim wiarygodne i zapierające dech w piersi.

Podsumowując bo wyszła mi z tego mała epopeja – świetna powieść sensacyjna z mocno zarysowanym wątkiem rodzinnym, bardzo dobrze zbudowani bohaterowie, ciekawa fabuła i wróg z krwi i kości, a nie papieru. Czego by tu można chcieć więcej? Oczywiście następnych części, których już nie mogę się doczekać.

Dla mnie 10/10 <3

 

Komentarze

Popularne posty