"Yelloface"
Końcówka roku stoi u mnie wielkimi zachwytami i wielkimi rozczarowaniami jednocześnie. Dzisiaj niestety przychodzę do Was z książką z tej drugiej kategorii, a mowa tu o "Yellowface" Rebecci F. Kuang, której możecie kojarzyć poprzednie bestselerowe powieści takie jak "Wojna Makowa" czy "Babel".
Mamy tutaj historię June, która w niespodziewanych okolicznościach weszła w posiadanie rękopisu swojej koleżanki po fachu i zdecydowała się ją wydać pod swoim nazwiskiem.
W reklamach, na które natrafiałam ta powieść była określana mianem satyry amerykańskiego rynku wydawniczego i miałam nadzieję, że dowiem się czegoś ciekawego, czegoś czego nie wiem w ładnej oprawie niestety jednak rzeczywistość nijak się miała do moich oczekiwań.
Jako, że niedawno ukazał się audiobook tej powieści to zdecydowałam się z nią zapoznać w takiej właśnie formie i już po około pół godziny na prędkości 1,5 miałam jej serdecznie dosyć, ale stwierdziłam, że dam jej szansę i dokończyłam ją dzień później, z każdą godziną jedynie bardziej niezadowolona i zdenerwowana.
Przede wszystkim przeszkadzała mi sama postać, narracja i sposób myślenia głównej bohaterki, która już od pierwszych stron ciągle się mota w określeniu zażyłości z autorką tekstu, a jej zachowanie wobec wszystkich postaci dookoła jest delikatnie mówiąc strasznie dziwne co wyjątkowo mocno uderza dlatego, że przez większość czasu siedzimy w jej głowie i wszystko oglądamy przetrawione przez jej myśli i perspektywę.
Ogólnie rzecz biorąc strasznie się na tej powieści wynudziłam, wydenerwowałam i nawywracałam oczami i coś czuję, że to moje drugie i ostatnie spotkanie z twórczością tej autorki.
Myślę, że to może być coś nowego dla osób, które nie siedzą w "książkowym internecie" i nie spotkały się z książkowymi dramami i plotkami dookoła tego świata.
Mamy tutaj historię June, która w niespodziewanych okolicznościach weszła w posiadanie rękopisu swojej koleżanki po fachu i zdecydowała się ją wydać pod swoim nazwiskiem.
W reklamach, na które natrafiałam ta powieść była określana mianem satyry amerykańskiego rynku wydawniczego i miałam nadzieję, że dowiem się czegoś ciekawego, czegoś czego nie wiem w ładnej oprawie niestety jednak rzeczywistość nijak się miała do moich oczekiwań.
Jako, że niedawno ukazał się audiobook tej powieści to zdecydowałam się z nią zapoznać w takiej właśnie formie i już po około pół godziny na prędkości 1,5 miałam jej serdecznie dosyć, ale stwierdziłam, że dam jej szansę i dokończyłam ją dzień później, z każdą godziną jedynie bardziej niezadowolona i zdenerwowana.
Przede wszystkim przeszkadzała mi sama postać, narracja i sposób myślenia głównej bohaterki, która już od pierwszych stron ciągle się mota w określeniu zażyłości z autorką tekstu, a jej zachowanie wobec wszystkich postaci dookoła jest delikatnie mówiąc strasznie dziwne co wyjątkowo mocno uderza dlatego, że przez większość czasu siedzimy w jej głowie i wszystko oglądamy przetrawione przez jej myśli i perspektywę.
Ogólnie rzecz biorąc strasznie się na tej powieści wynudziłam, wydenerwowałam i nawywracałam oczami i coś czuję, że to moje drugie i ostatnie spotkanie z twórczością tej autorki.
Myślę, że to może być coś nowego dla osób, które nie siedzą w "książkowym internecie" i nie spotkały się z książkowymi dramami i plotkami dookoła tego świata.
Komentarze
Prześlij komentarz