"A kiedy zniknie pustynia" - recenzja



W ostatnich tygodniach nakładem wydawnictwa We need ya ukazała się powieść pt.: "A kiedy zniknie pustynia" autorstwa Marie Pavlenko w przekładzie Artura Łukszy

Jest to powieść dystopijna o świecie, który na skutek katastrofy wywołanej przez człowieka pokryty jest pustynią, a drzewa są tak nieliczne, że plemiona w których żyją ludzie polują na nie aby sprzedać je w Mieście aby móc kupić jedzenie, wodę i inne niezbędne rzeczy. 

Mamy tu przedstawioną perspektywę dwunastoletniej Samai, która pragnie zostać łówczynią jak jej zmarły ojciec. Podstępem wyrusza za wyprawą łowców, aby się wykazać lecz podczas swojej wędrówki odkrywa i poznaje coś czego by się nie spodziewał. 

Co by nikogo nie zniechęcać zacznę od pozytywów. Książka ta jest napisana bardzo obrazowo tak, że od razu w głowie widziałam co dokładnie autorka miała na myśli niczym kadry z filmu. Swoją drogą sadze, że mógłby powstać dobry film na jej podstawie. 

Z różnych drobnych wtrąceń poszczególnych bohaterów i wspomnień płynie przesłanie sugerujące, że powinniśmy jako społeczeństwo się opamiętać i w końcu zadbać o naszą planetę, aby pewnego dnia nie obudzić się na pustyni, walcząc o wodę pożywienie i tlen. 

To bardzo ważna kwestia ale moim zdaniem gdy nie skupimy na niej szczególnej uwagi to zupełnie niknie w całości utworu. 

I tu właśnie przechodzimy do negatywów. Okropnie się wynudziłam na tej książce, dobrze, że się ją chociaż szybko czytało. Od pierwszych stron miałam mieszane odczucia względem głównej bohaterki. Poznajemy ją jako dość nieokrzesaną i butną przez co ciężko było ją polubić co z kolei sprawiło, że niezależnie od tego co jej się działo, czy to była negatywna czy też pozytywna rzecz to było mi to zupełnie obojętne. 

Jeśli zaś chodzi o opisywane wydarzenia to sądzę, że były one bardzo dziwne i nie trzymały się całości. 

Gdyż jedne działania i myśli bohaterki zaprzeczały temu co było powiedziane lub pokazane wcześniej, przez co miałam tutaj mały kłopot z odbiorem. Aby dosadniej to wytłumaczyć to musiałabym wejść w spoilery, więc jeśli ktoś chce to możemy podyskutować na ten temat w komentarzach. 

Niestety nie zainteresowała ani nie wciągnęła mnie zupełnie historia Samai. Wolałabym, żeby autorka skupiła się bardziej na wydarzeniach opisanych na ostatnich trzech stronach niż rozwodzić się nad przeżyciami Samai. Czytając opis liczyłam na coś więcej, a dostałam bardzo nudną powieść z minimalnym przekazem. Pióro autorki też nie ma w sobie tego czegoś do czego chciałabym wracać, więc z pewnością nie sięgnę po inne jej książki. 

Ps. Nie jestem w stanie niestety stwierdzić czy niektóre nieścisłości wynikają ze słabego przekładu ale może uda mi chłopaka namówić na przeczytanie oryginału 

Komentarze

Popularne posty