"Rey Blanco. Biały Król"


To było idealne zakończenie trylogii, choć patrząc na posłowie to wcale nie musi być koniec...

Mam tu oczywiście na myśli trzecią część trylogii Antonia Scott. 

Tym razem nasi bohaterowie zmierzą się z nieuchwytną postacią Pana White'a, o którego istnieniu oraz zagrożeniu, które stanowi nasza bohaterka niejednokrotnie ostrzegała swojego Mentora lecz była zbywana ze względu na brak dowodów i jednoznacznych przesłanek.

Zagrożenie czyhające na bohaterów jest niemal namacalne, a oni zrobią wszystko aby w tej rozgrywce nie ucierpieli ich najbliżsi. Czerwone królowe są mordowane, a to dopiero początek...

Zaczęłam czytanie tej książki wracając z zawodów, a szum kół pędzących po autostradzie i kropli deszczu obijających się o karoserię i nie oszukujmy się brak internetu w telefonie wprowadziły mnie w idealny trans, który poskutkował pochłonięciem jej w jeden dzień.

Bardzo bardzo dawno nie zdarzyło mi się pochłonąć żadnej powieści w takim tempie ale cóż mogę powiedzieć wprost nie mogłam się od niej oderwać. 

Wartka akcja, ciągłe poczucie zagrożenia i to na dodatek stale rosnące, katowskie ostrze wiszące nad naszym ulubionym policjantem  oraz odkrywanie kart przeszłości, która zgotowała nam taką teraźniejszość to mieszanka wprost idealna. Jeśli zaś chodzi o zakończenie to cóż przeżyłam mały zawał i kompletnie wyrąbało mnie z kapci.

Całym serduszkiem pokochałam tych bohaterów i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy, a jeśli jeszcze nie mieliście okazji się z nimi spotkać to biegnijcie do biblioteki/księgarni/na portale streamingowe i dajcie później znać jak Wam się podobało.

Ja tymczasem czekam niecierpliwie na serial na podstawie pierwszej części, który ma się ukazać jeszcze w tym roku i wrażenia tych, którzy już czytali w komentarzach <3 

Miłego dnia 😘

8/10⭐

Recenzja powstała w ramach przedpremierowej akcji recenzenckiej wydawnictwa SQN.


Komentarze

Popularne posty